poniedziałek, 19 marca 2012

Jak usmazyć żeberka dla dziecka...

Dzisiaj postanowiłam zmienić tytuł swojego bloga na  "Przypadki z życia blondynki" ....tylko nie wiem czy ktoś by w to uwierzył że są one prawdziwe..tzn te przypadki...
W razie czego służę świadkami Jak chociażby moja sąsiadka z góry....urocza i bardzo sympatyczna kobieta.. Wczoraj gdy smażyłam żeberka i trochę mi się tłuszcz przypalił ( oczywiście otworzyłam okno, bo w kuchni już nie było nic widać ), usłyszałam bardzo natarczywy dzwonek do drzwi....
Szczerze mówiąc nie wiedziałam co mam robić: -ratować moje żeberka czy lecieć otworzyć...
Wybrałam to drugie... a tam za drzwiami stoi moja  sąsiadka  i zobaczywszy mnie mówi " Tak myślałam ze to Pani gotuje, ale wolałam się upewnić...bo wie Pani....to mógł byc pożar...a dziecko może samo w domu..."
Żeberka przeżyły.....
Dziś je spaliłam...zapomniałam wyłączyć gaz pod kuchenką i trochę się sczerniły...
Dobrze że moje dziecko kocha pizzę...

niedziela, 18 marca 2012

Taki sobie zwyczajny dzień...

( 2004 r)
Co za dzień.... Rozumiem że dni mogą być lepsze i gorsze, spokojniejsze i mniej spokojne...ale taki ?? To już lekka przesada...
Zaczął się normalnie, jak każdy inny...rano wstałam , stwierdziłam że już pora do pracy i wyszłam...tylko po dojściu okazało się, że...jestem spóźniona ponad godzinę ! No nic...Mówi się trudno....
Przepracowałam uczciwie cały dzień i gdy zmęczona wróciłam do domu, okazało się że znikł mój samochód...No tak, jak pech to pech..dobrze że to koniec tygodnia , a nie poniedziałek..
Zła zadzwoniłam pod znany ogólnie numer żeby zgłosić kradzież....Najpierw był zajęty, a potem przez dobre 10 min nikt nie odbierał...jak już zgłosił się pan o bardzo stanowczym głosie, przypomniałam sobie straaszną rzecz....
PRZECIEŻ JA SAMOCHODEM POJECHAŁAM DO PRACY A WRÓCIŁAM AUTOBUSEM !!!
No nie, a tu jeszcze kino z dzieckiem...rany...zapomniałam kupić bilety...ciekawe czy będą przed seansem...i jak teraz odebrać samochód ??
Nie, stanowczo dzisiaj nie jest mój szczęśliwy dzień....Na szczęście bilety były...Mam nadzieję że to już koniec dnia...
Na takie drobnostki jak to że umówiłam się z dwiema róznymi osobami w dwóch różnych punktach miasta na tą samą godzinę, to już nawet nie zwracam uwagi....pojechałam do tej trzeciej...uff...tu nie byłam umówiona..
Trudno...pocieszam się że jutro może już być tylko lepiej.....albo gorzej..

Kocham patrole nasze kochane czyli drogówka i ja cz I

 Od lat wielu na drodze zdarzają mi się dziwne przypadki...najczęściej w roli głównej z takimi panami w białych czapkach co to lizakami machają ( nie wiedzieć czemu)
Pierwszy raz zatrzymał mnie patrol... przez moją własną głupotę. 
A było to tak:
W marcu 2004r po 3 tygodniach stania mojego starego i zdezelowanego Opelka pod blokiem, udało mi się w końcu ściągnąć mechanika, który z usterką rozprawił się od ręki ( cytuję: A może byś tak q**&%$&% Wycie naładowała akumulator????!!!!) -  więc wyjechałam na miasto. 
Wracając do domu, a właściwie będąc już na swoim parkingu zostałam zatrzymana przez panów, którzy grzecznie zapytali mnie czy wiem że już powinnam jeździć na światłach. 
Wiedzieć to może i wiedziałam, ale już jak tacy grzeczni to cóż - podziękowałam im za przypomnienie i chciałam  pojechać dalej, ale oni nie wiedzieć czemu uparli się żeby mnie zatrzymać i sprawdzić jakieś głupie dokumenty! 
Jak pech to pech -świateł nie miała no i  dokumentów też nie ! 
OC to jeszcze może by się i jakieś tam w domu znalazło ale dowód rejestracyjny??? 
Zapomniałam że mam nieważny.......dwa lata.... 
Kurcze - ja nikomu w dowód nie zaglądam a oni mi ciągle...)
 Panowie byli bardzo mili i załatwili mi holowanie...niestety na parking po drugiej stronie miasta i na dodatek straaasznie drogi 
W miare szybko udało mi się jednak go odebrać - kosztowało mnie to i nawet musiałam w końcu jakies pieczątki wbić że niby auto sprawne...... 
Po całym incydencie moja koleżanka Słonica stwierdziła że jestem nienormalna, a druga kazała mi codziennie rano , zaraz po wstaniu powtarzać słowa : "Moje życie jest normalne, moje życie jest normalne, moje życie jest normalne..." 
Robię to od lat,ale nie pomaga....dalej żyję na wariackich papierach

Po co jest blog?

Blog jest po to żeby pisać. To oczywiste.
Ale mniej oczywistą oczywistością jest również to że blog jest po to żeby nawt najbardziej inteligenta istota ( czyli np ja) zapominała hasła do niego.
I co wtedy?
Nic. Blog się wtedy do ciebie śmieje, mruga oczkiem, i trochę kpiąco pyta " Lecytynka potrzebna od zaraz? "
A ty co robisz???
Ano nic - kpiąco spogladasz na niego i rzucasz
" A nie! Znowu wymienię cię na lepszy model...! O!"
I zaczynasz od początku... Bo fajnie jest tak pamiętać co się wydarzyło...potem może jakąś książkę wspólnie z tym nowym blogiem napiszemy albo coś:D
W każdym razie znowu mi sie to przydarzyło - więc - zaczynam od nowa:)))